Teksty / Felietony / TRAMWAJEM DO ŚLUBU

Za moich czasów przed ślubem kościelnym trzeba było wziąć ślub cywilny. Nie było wyboru, więc wziąłem, ale dużej wagi do tego cywilnego nie przywiązywałem. Ubrałem się jak zwykle, do urzędu pojechałem tramwajem, podpisałem i… czekałem na ślub właściwy. Sam wybrałem nie tylko wybrankę, ale też ważniejszą dla mnie ceremonię. Oczywiście mogłem nie wybierać.

Przypomniało mi się to w dość luźnym, ale jednak związku z wyborami. Przy każdych powraca bowiem w mediach społecznościowych wpis, w którym twierdzi się, że wybory nie przypominają ślubu, ale raczej podróż komunikacją miejską. Nie czekasz na tego jedynego (idealnego) czy tą jedyną (idealną), ale wsiadasz w autobus czy tramwaj jadący najbliżej miejsca, do którego chciałeś się dostać. Czyli że nie ma idealnego kandydata albo idealnej partii i że trzeba wybrać mniejsze zło (albo większe dobro, jeśli ktoś woli tak to ująć). Oczywiście w komentarzach powracają pytania: A co jeśli autobus i tramwaj jadą w zupełnie innym kierunku? A jeśli kierowca jest pijany? A jeśli jest straszny tłok? Pojawiają się też sprytne pomysły w rodzaju: wolę iść pieszo prosto do celu, rowerem jest szybciej i zdrowiej, ja sobie kupiłem samochód i mam to gdzieś. Gdyby to było takie proste…

Ale nie jest. W tym miejscu bowiem efektowna analogia zaczyna się sypać. Jeżeli bowiem wybór prezydenta jest jak wybór tramwaju, którym mamy jechać, to znaczy, że jeżeli nie wybierzemy naszego ulubionego numeru, to będziemy dalej stać na przystanku. Albo pójdziemy pieszo. W rzeczywistości jednak tramwaj i tak pojedzie z nami, zostaniemy siłą wepchnięci do najpopularniejszej linii. Mówiąc prościej: można nie wybrać tramwaju, nie można nie wybrać prezydenta. Ojczyznę w dawnych czasach często porównywano do statku, poetycko mówiąc – nawy. Czemu nie mielibyśmy jej porównać do tramwaju? Prezydent byłby wtedy kimś w rodzaju motorniczego. Ale wybieramy go, gdy pojazd jest już w ruchu, a my siedzimy w środku.

Efektowna analogia przepadła, wypada dać czytelnikowi coś w zamian. Wybory nie są szukaniem małżonka, są raczej jak wybór mieszkania, które mamy zamiar kupić czy wynająć. Nie można nie kupić niczego, bo gdzieś mieszkać trzeba. Przeglądamy więc ogłoszenia, porównujemy ceny, metraż, lokalizacje. Ale czy wybierzemy dobrze? Dwa pokoje w nowym apartamentowcu czy domek do remontu na przedmieściach? A może coś w starej kamienicy? Jest tyle czynników, które uprzyjemnią lub uprzykrzą nam życie. Na przykład sąsiedzi. Albo przeciekający dach. Albo źle działająca poczta na osiedlu. Zastanawiamy się, analizujemy, w końcu i tak wybieramy intuicyjnie. Idziemy za głosem serca. Ale to nie ślub – za pięć lat znów dostaniemy szansę i możemy wybrać lepiej. Nawet te pięć lat się zgadza. Tyle trwa kadencja prezydenta. Po takim czasie można sprzedać mieszkanie bez podatku i… rozpisać sobie nowe wybory. Właściwych decyzji życzę – PAŃSTWU i sobie.

PS. Na pokazanym na zdjęciu przystanku staje tylko jedna linia.


Autor
Piotr Grobliński, poeta, dziennikarz, publicysta kulturalny. Urodzony w 1966 roku w Łodzi. Jako poeta i recenzent debiutował w 1986 roku w „Odgłosach”. Opublikował sześć tomików poetyckich: Błękitne lustro aksjologii (1990), Filozoficzne aspekty tramwaju (1995), Zgodnie z regułą splotów (1997), Festiwale otwartych balkonów (2005), Inne sprawy dla reportera (2012), Karma dla psów (2018), a także zbiorów felietonów Depilacja okolic serca (2014) i Wanna na wydaniu (2020). Pracuje w Łódzkim Domu Kultury jako redaktor specjalizującego się w poezji wydawnictwa Kwadratura. Ponadto redaguje portal SNG Kultura. Publikuje felietony, reportaże i recenzje książek oraz spektakli teatralnych, m.in. w „Kalejdoskopie”, prowadzi spotkania z ludźmi kultury. Pomysłodawca i członek kapituły nagrody Armatka Kultury.

13.06.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

CZYTAJCIE REYMONTA!

Sto lat temu zmarł Władysław Reymont, wielki pisarz, noblista, autor... no właśnie. "Ziemię obiecaną" i "Chłopów" zna każdy (prawie) każdy głupi, a i wielu mądrych. Ale te mniej popularne utwory, na przykład "Pielgrzymkę do Jasnej Góry", "Marzyciela" czy "Bunt"? Ja właśnie nadrabiam zaległości z okazji Roku Reymonta. Nadrabiam, ale i odkrywam wielce ciekawe rzeczy.

CZYTAJ DALEJ +

06.06.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

WYBÓR NAJWYŻSZEGO

Mieliśmy wybory, a przedtem kampanię. Słowo zaczerpnięte z języka wojennego, nie bez powodu. Potyczki, zaczepki, rywalizacja mało rycerska trwała przez długie miesiące. No ale teraz już spokój - myślałem naiwnie. Myślałem, że politycy zabiorą się do pracy, a znajomi na Facebooku wrócą do postów o kotach i zmianach w przyrodzie. Powiem wprost - myliłem się.

CZYTAJ DALEJ +