Przypominamy najlepsze felietony i opowiadania z naszej starej strony – dziś Ewa Różycka i jej „Prawdziwa historia”. Historia o cudzie. Cuda się zdarzają, ale rzadko. Gdyby zdarzały się częściej, nie byłyby cudami. Kiedyś było ich więcej? Być może. Ale może też być tak, że wielu cudów nie zauważamy. Czy tytuł „Historia prawdziwa” jest prawdziwy? Czy ta historia jest prawdziwa? Czy może to tylko (?) literatura… A może to wszystko kwestia wiary? Może czasami widzimy tylko połowę rzeczywistości? Drzewa bez liści, domki bez dachów, świat bez cudów.
Ewa Różycka
Prawdziwa historia
Znałam kiedyś małżeństwo, które naznaczyła choroba żony. Kilka tygodni po urodzeniu drugiego dziecka dziewczyna (miała tylko 21 lat) obudziła się rano i nie mogła wstać z łóżka. Paraliż nóg trwał kilka godzin, potem objawy ustąpiły, ale po kwartale choroba zaatakowała ponownie i już nie odpuściła. Kiedy dziewczyna, dajmy jej na imię Magda, usłyszała diagnozę, przeszła nerwowe załamanie. Prognozy były fatalne.
– Kochanie, będziemy walczyć – powiedział mąż.
– Staszku, rozwiedź się ze mną, póki czas – powiedziała i natychmiast wpadła w popłoch. Co będzie, jeżeli mąż rzeczywiście odejdzie?
Staszek ucałował opuszki chłodnych jak górskie źródełko palców żony.
– Coś sobie obiecaliśmy…
– Kiedy, Staszku?
– W dniu ślubu.
Magda odetchnęła. Życie trwało nadal. Staszek opiekował się żoną i synkami. Żyli skromnie.
Choroba Magdy postępowała. Któregoś ranka okazało się, że nie tylko straciła czucie w kończynach, ale w dodatku widziała tylko połowę świata. Drzewa bez liści. Domki bez dachów.
– Magda, wyjeżdżam na kilka tygodni – powiedział Staszek.
– Wyjeżdżasz?!
– Tak. Moja matka jest już w drodze. Zajmie się chłopcami i tobą aż do mojego powrotu.
– Staszek, ty już nie wrócisz, prawda?
– Wrócę.
Magda bała się zapytać, dokąd wybiera się jej mąż. Dokąd i z kim. Za oknem hulało lato. Zapraszało do szalonego tanga. Magda, gdyby tylko miała władzę w nogach, a nie miałaby dzieci, rzuciłaby się do tańca. Rzuciłaby się do tańca z drugiego piętra. Nie było to bardzo wysoko, ale pod oknami świecił rozgrzany asfalt, zawsze jakaś szansa na ratunek (na ucieczkę) może by była.
Minęły dwa tygodnie. Staszek nie wracał. Minęły cztery tygodnie. Nie wracał. Minęło lato. Pierwszego dnia jesieni zdarzyło się coś dziwnego. Magda zdołała o własnych siłach dojść do łazienki, a kolejnego dnia samodzielnie wziąć prysznic. Staszek nie wracał. Ani teściowa, ani kilkunastoletni synowie, ani nikt z przyjaciół nie wspominał jego imienia. Jakby się wszyscy umówili na milczenie.
I to jest pierwsza tajemnica tej historii. Milczenie. Druga tajemnica tej historii również ma na imię Milczenie. Staszek, kiedy go nie było (przez dziewięć tygodni), tak naprawdę był ze swoją chorą żoną bardziej niż kiedykolwiek. Modlił się za nią w pustelni. Kiedy wrócił do domu, rozradowana, pachnąca słodkimi śliwkami, rzuciła się mężowi w ramiona. Ile ustała? Minutę? Godzinę? Rok? To jest trzecia tajemnica tej historii, która nazywa się: Siła Miłości.
Boga do człowieka. Człowieka do człowieka. Człowieka do Boga.
Na zdjęciu autorka tekstu podczas spotkania w Nowej Gdyni.
Felietony
Chirurgia szczękowa to jest zabawa z gatunku ekstremalnych - zarówno dla pacjenta, jak i medycznego personelu. Tu leje się krew, czasami coś zaboli, czasami wszyscy mają dość. Co może pomóc? Środki przeciwbólowe, znieczulenie i... muzyka.
Felietony
Życie upływające wśród książek, obrazów i muzyki - ideał, jeśli toczy się w starych pałacach, patrycjuszowskich willach lub wielopokojowych apartamentach. Ale w małych mieszkaniach lub kawalerkach rodzi pewne problemy. Książki piętrzą się w każdym kącie, obrazy kurzą za szafą, a płyty, której chcemy właśnie posłuchać, nigdzie nie można znaleźć. Na biurku nie ma nawet miejsca na szklankę herbaty. I wtedy...