Jeszcze dobrze pamiętam, jak oglądałem niemiecką animowaną bajkę Piaskowy Dziadek, a tu już sam jako dziadek potrójny muszę zabawiać wnuki. Dzieci, które są teraz rodzicami, muszą czasami coś załatwić, więc podrzucają nam wnuka (mnie i żonie, czyli babci) na trzy-cztery godziny. No i trzeba się starać – zabawiać, spacerować, karmić i przewijać. Pierwszą godzinę załatwia na ogół spacer, potem trochę snu, przewinięcie, mleko, ale potem trzeba już wymyślać zabawy, trzeba czymś zająć uwagę małego gościa, wykazać się inwencją. Człowiek ze zdumieniem odkrywa, że drzemie w nim skłonność do infantylnych wygłupów, która budzi się wraz z obudzeniem się dziecka.
Pierwsza zabawa nazywa się „teatrzyk paluszkowy” – sadzamy dziecko na kolanach babci, włączamy jakąś skoczną, wesołą muzykę (może być 2 plus 1 albo Raz, Dwa, Trzy) i wyciągamy przed siebie palce. Palce są aktorami w tym teatrzyku: kiwają się na boki, zginają rytmicznie, witają ze sobą, robią figę z makiem albo i bez maku. Można założyć na palec głowę laleczki albo jakiś naparstek czy zakrętkę – wtedy jesteśmy już blisko teatrzyku lalkowego. Coś podobnego robił kiedyś Białoszewski w domowym teatrze na Tarczyńskiej, pisał nawet dla swoich palców sztuki. Ja tam nic nie piszę, improwizuję. A i tak publiczność wpatruje się w te moje palce jak w obrazek, a nawet bardziej, bo w obrazek (w książeczce) wpatruje się pół minuty, a w mój teatrzyk z pięć. Gdy młody człowiek się znudzi, trzeba wymyślać coś nowego.
No to może potańczymy. Dziadek kręci się w kółko i klaszcze, potem stepuje niczym ten, no… Babciu, jak mu tam było? No właśnie – niczym Fred Astaire. Wtedy nagle ożywia się pies, który skacze i skowyczy. Łapię go za łapy i tańczymy razem. Przez moment jestem Dziadkiem Pieskowym, zabawa się rozkręca. Popisuję się przed wnukiem, by przyciągnąć jego uwagę, ale popatruję też na żonę – czy podziwia moje dziadkowe starania? Chcę jej zaimponować skutecznością i moim fachowym dziadostwem. Nigdy nie sądziłem, że będę uwodził własną żonę metodą na wnuczka. W młodości planowałem raczej, że jako dziadek będę chodził z wózkiem do parku i udawał nieporadnego ojca, który zajmuje się dzieckiem. Miałem zamiar przy okazji zagadywać co atrakcyjniejsze spośród spacerujących tam młodych matek, prosząc je o jakieś praktyczne porady.
Na razie śpiewam wnukowi zabawne piosenki. Wybieram sobie jakiś przebój (może być Małgośka albo Windą do nieba) i wykonuję go na różne sposoby – jak śpiewak operowy, jak stara babcia na Nieszporach, jak górnicy idący do pracy, jak cygański zespół pieśni i tańca. Nagle żona z głupia frant prosi: teraz zaśpiewaj jak kolarze. A proszę bardzo – kręcę ostrym tempem dwie zwrotki i refren. Wnukowi bardzo się podoba. To chyba jedyny miłośnik mojego śpiewu, przynajmniej inni na razie się nie ujawniają. Ale kto wie… Tak naprawdę to ja zabawiam jego, a on zabawia mnie. Ja się staram zaabsorbować jego uwagę, a on moją. Popisuje się, czym tam potrafi, na przykład przewalaniem się z brzucha na plecy i popatruje, czy widziałem. Taka wymiana, takie budowanie relacji
Tymczasem wraca mama, czyli synowa i trzeba jej zdać relację. Na razie koniec występów. Przecież nie będę przy niej stepował, to zbyt prywatna sprawa. Trzeba to odłożyć do przyszłego tygodnia. Co mówisz? Jasne, że był grzeczny, w ogóle nie płakał.
Felietony
W marcowym "Kalejdoskopie" wywiad z Arturem Domosławskim, laureatem Łódzkiej Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Autorem słynnej biografii Ryszarda Kapuścińskiego, a także mniej słynnej biografii Zygmunta Baumana. Ostatnio opublikował tom Rewolucja nie ma końca, poświęcony Ameryce Łacińskiej. Jak sam przyznaje, "doświadczenie latynoamerykańskie wpływa na mój (czyli jego) sposób pisania również o Polsce". Nigdy nie byłem w Ameryce - być może dlatego się różnimy.
Felietony
Napisałem kiedyś wiersz, który zyskał pewną popularność. Doczekał się publikacji, tłumaczeń, nagrań w aktorskim wykonaniu, a nawet dwóch etiud filmowych. Zdarzyło mi się nawet słyszeć o nim z ust przypadkowo spotkanych spacerowiczów. Czyli trafił nie tyle pod strzechy, co na osiedlowe skwerki. Teraz powraca za sprawą AI.