Podobno laureaci Nagrody Nobla żyją dłużej niż inni pisarze, podobnie aktorzy, którzy dostali Oscara. Tak wyszło komuś z badań. – Nie dziwię się – powiedziała na to moja żona, z którą podzieliłem się wyczytaną wiadomością. – Człowiek, którego doceniają, jest szczęśliwszy, więc żyje dłużej. Pomyślałem: być może. Ale też od razu zacząłem powątpiewać. Żyją dłużej, bo są doceniani, czy może są doceniani, bo żyją dłużej? Przecież trzeba mieć sporo dzieł w dorobku, by zostać zauważonym, trzeba niekiedy wiele lat czekać na swoją kolejkę, a i tak efekt (nagroda) jest niepewny. Wie coś o tym choćby Adam Zagajewski, który od wielu lat wymieniany w gronie faworytów, na razie nie dostał nawet Nike (choć dostał wiele innych nagród). Jeśli Zagajewski upragnioną nagrodę w końcu dostanie, będzie najstarszym polskim noblistą w dziedzinie literatury. Dotychczas sukces świętowali: Reymont w wieku 57 lat, Sienkiewicz (59), Miłosz (69), Szymborska (73) i Tokarczuk (56). Średnia – 63 lata, żadna młodzież się na Noble nie załapuje (trochę inaczej jest w przypadku aktorskich Oscarów). Być może laury i sława dają dodatkowy zastrzyk sił życiowych (choć na przykład Reymont po Noblu żył jeszcze tylko rok), ale nie dlatego nobliści żyją powyżej średniej. Laureaci medalu za 60-letnie pożycie małżeńskie też żyją dłużej niż średnia krajowa (a pewnie i światowa), ale przecież nie dlatego, że dostali ten medal.
Mylenie skutku z przyczyną to dość ciekawy błąd myślenia. Wyobraźmy sobie kobietę, której podobają się faceci bardzo wysocy i szczupli. Nie, nie tacy jak ja – jeszcze wyżsi i jeszcze szczuplejsi. Widuje takich podczas transmisji z zawodów lekkoatletycznych, skaczą wzwyż. Wszyscy skoczkowie wzwyż są wysocy i bardzo szczupli, całkiem odwrotnie niż jej mąż – mały i pękaty. Kobieta prosi więc męża: kochanie, zapisz się na skok wzwyż, może zdobędziesz jakiś medal. I może nawet nadludzkim wysiłkiem zdobędzie, ale przecież nie stanie się dzięki temu wysoki. Tamci zostali skoczkami, bo byli już wcześniej szczupłymi dryblasami, nie zaś odwrotnie. Oczywiście nie jest to warunek wystarczający. Trzeba jeszcze trochę potrenować.
To teraz przykład mylenia korelacji ze związkiem przyczynowo-skutkowym. Dzieci rodziców z wyższym wykształceniem rzadziej mają popsute zęby (tak wynika z niektórych badań statystycznych, z innych badań wynika coś przeciwnego). Dlaczego? Zapewne to kwestia większej świadomości, lepszej diety, droższych past, wizyt u ortodonty i czego tam jeszcze. Ale nikt, kogo często bolą zęby, nie każe rodzicom szybko kończyć studiów, by w ten sposób pozbyć się kłopotu. To raczej nie pomoże, bo mamy tu do czynienia z korelacją, a nie związkiem przyczynowo-skutkowym. Inna wersja tego zagadnienia: na oko wśród naukowców notujemy ponadprzeciętną liczbę osób z wadami wzroku, co mogłoby prowadzić do (fałszywego) wniosku, że to okulary są źródłem mądrości. Tak zresztą wydaje się chyba rysownikom, którzy ilustrując dziecięce książeczki, sowę zawsze przedstawiają w okularach.
Gdyby posiadać dostateczną liczbę danych, można by określić profil idealnego (albo typowego) noblisty. Być może jakieś algorytmy sztucznej inteligencji już nad tym pracują. Gdy skończą i zechcą się z nami podzielić wynikami, okaże się, jak wykształcenie rodziców, stan uzębienia, waga i rodzaj aktywności fizycznej wiążą się z szansami na literacki sukces. Wtedy według tej recepty zacznie się hodować literackich geniuszy. Pozostaje mi mieć nadzieję, że będą pisać powieści, wiersze, reportaże i eseje, a dla mnie zostawią felietony. Każdy przecież potrzebuje uznania – wtedy żyje dłużej.
Ilustracja – wanna, w której niedoszły noblista relaksuje się po kilku nieudanych próbach pobicia rekordu osiedla w skoku wzwyż, rys. Paweł Kwiatkowski.
Felietony
Szczerze mówiąc, nie wyglądał. Nie wyglądał nawet na emerytowanego dyrektora. Nie wyglądał też na bezdomnego. Coś pomiędzy – wyglądał, jakby z kiedyś porządnie ubranego, pewnego siebie mężczyzny ktoś spuścił powietrze. Wyglądał trochę jak bałwan w trzecim dniu odwilży. Ale miał w oczach jakąś radość, rozmarzenie.
Felietony
Równo rok temu odeszła od nas wyjątkowa osoba - pani Barbara Grzelak, człowiek wielkiego serca, przyjaciółka artystów, twórczyni fundacji SNG Kultura i Sport. Z tej okazji przypominam swój tekst, który ukazał się w czerwcowym numerze "Kalejdoskopu".