Teksty / Felietony / ZAMAWIANIE

Czasami nieoczekiwanie przypominają mi się jakieś rzeczy z dzieciństwa. Na przykład katalogi zachodnich supermarketów, które oglądałem z zachwytem i ciekawością podczas wizyt u znajomej rodziców. Ktoś w tamtej rodzinie wyjeżdżał na Zachód i przywoził te grube księgi zakupowe, te atlasy wysyłkowej konsumpcji. Bielizna i garnitury, piłki i półki, garnki i wieże stereo, szampony i szampany – wszystko, czego Robinsonowi mogło brakować na bezludnej wyspie. Kolorowe strony katalogu nie były bezludne – zapełniali je uśmiechnięci mieszkańcy tej dziwnej krainy, w której wszystkie liczby składały się głównie z dziewiątek: 39,99, 799, 4999. Z córką gospodyni przerzucaliśmy pełne obrazków stronice i bawiliśmy się w zamawianie. Po przewróceniu kartki trzeba było wskazać na coś ciekawego palcem i powiedzieć „zamawiam”. Zupełnie jak dzisiaj w Internecie – tylko że przesyłka była do odbioru w paczkomacie wyobraźni.

Zastanawiam się, dlaczego nasz polski kapitalizm zrezygnował z takich katalogów. Właściwie tylko Ikea wiesza na furtkach torebki z czymś, co nieśmiało nawiązuje do tamtych wydawnictw, choć jest mniejsze, cieńsze i monotematyczne. Dzisiejsze gazetki hipermarketów i katalogi niemieckiej firmy Otto z lat 70. – to jakby porównywać karteczki z zapisanymi numerami do dawnych książek telefonicznych. Pamiętacie dawne książki telefoniczne? Z nazwiskami, adresami, a nawet profesjami abonentów. Dziś taka książka zgodna z RODO przypominałaby tablice matematyczne. No wiem, wiem – dziś każdy ma książkę telefoniczną w telefonie. Dziś każdy ma wszystko w telefonie. Nawet mapę i terytorium, nawet latarkę i otwieracz do konserw.

Życie naszych dziadków, naszych rodziców, nasze i naszych dzieci. Pokoleniowe różnice… jedną z ważniejszych jest dla mnie stosunek do rzeczy. Dawniej rzeczy się gromadziło, wszystko mogło się kiedyś przydać. Z zepsutej lampy odcinało się przewód z wtyczką, ze starej koszuli odcinało się przed wyrzuceniem guziki, puszki po herbacie robiły za pojemniki na śrubki. Stąd zagracone strychy i piwnice, pawlacze wypełniające każdą przestrzeń przedpokoju, stąd komórki obrastające z czasem hubami przybudówek – wszystkie te zachowane nie wiadomo po co rzeczy trzeba było gdzieś trzymać. Sam tak mam, bardzo powoli uczę się wyrzucania. I kupowania czegoś nowego. Gdy coś się popsuje, odruch jest inny: mam gdzieś w komórce coś, co chyba będzie pasować. I jakoś tam zawsze pasuje: stara klamka do zacinającego się zamka, szuflada od biurka do wnękowej szafy, paski od starych łyżew jako nowa obroża dla psa. Taki odruch – dosztukować, drutem skręcić, przypasować. Poszukać na strychu.

Młodzi inaczej raczej. Po telefon odruchowo sięgają i sprawdzają: co radzą na forum, co kupić, by działało, jak działać, by kupić, zamówić z dostawą, ściągnąć kod rabatowy. Zepsute wyrzucić, nie gromadzić, nie obrastać. Wymieniać, wypożyczać, sprzedawać na Allegro. Być mobilnym, nie przywiązywać się do rzeczy. Najlepiej cały dobytek trzymać w komputerze: książki, płyty, zdjęcia, filmy. W chmurze się przechować, zapisać na pamiątkę. Być może coś w tym jest: zbierać przeżycia, kolekcjonować chwile – nie rzeczy.

No właśnie – kolekcje. Dziś już prawie nikt niczego nie zbiera. Kiedyś zbierało się znaczki, zapałczane etykiety, pocztówki, zdjęcia zespołów i aktorek, monety, nalepki, starocie, a nawet puszki po piwie czy pudełka po papierosach. O książkach i płytach nie wspomnę. Nie wspomnę też o odklejaniu znaczków nad parą, o rytuałach wymiany w szkolnych szatniach i na klatkach schodowych, o kolekcjonerskich giełdach i fachowych wydawnictwach, o katalogach z oficjalnymi cenami. Można to oczywiście strywializować prostym jak poziomica wyjaśnieniem: ludzie nie mieli co robić, to zbierali znaczki. Można też odkładanie wszystkiego (może się przydać) wytłumaczyć biedą i kłopotami w zaopatrzeniu. Ale moim zdaniem to jednak coś więcej.

Za każdym zbieractwem kryje się próba oswojenia świata, uporządkowania rzeczywistości, zapanowania nad chaosem. Mieć dużo śrubek różnej wielkości, spisać wyniki wszystkich meczów piłkarskich, wypełnić klaser znaczkami ze wszystkich krajów świata. Ktoś zbiera plany miast, inny kolekcjonuje płyty jakiegoś zespołu. Chce zebrać pełną dyskografię, ustawić ją na półce we właściwej kolejności, opisać i mieć (zapewne złudne) poczucie zrozumienia, bliskie poczuciu bezpieczeństwa. To samo poczucie dają rzeczy – przynajmniej kiedyś tak myślano. W domu trzeba było mieć komplet naczyń na każdą okazję, w piwnicy zapas przetworów na trzy lata, w kredensie ciasteczka dla gości. Człowiek czuł się bezpieczny. Dziś to samo daje zestaw ściągniętych aplikacji, wykupionych abonamentów i ubezpieczeń. Katalog firmy Otto rozrósł się do grubego kodeksu stron www. Nasz strych jest wszędzie…


Autor
Piotr Grobliński, poeta, dziennikarz, publicysta kulturalny. Urodzony w 1966 roku w Łodzi. Jako poeta i recenzent debiutował w 1986 roku w „Odgłosach”. Opublikował sześć tomików poetyckich: Błękitne lustro aksjologii (1990), Filozoficzne aspekty tramwaju (1995), Zgodnie z regułą splotów (1997), Festiwale otwartych balkonów (2005), Inne sprawy dla reportera (2012), Karma dla psów (2018), a także zbiorów felietonów Depilacja okolic serca (2014) i Wanna na wydaniu (2020). Pracuje w Łódzkim Domu Kultury jako redaktor specjalizującego się w poezji wydawnictwa Kwadratura. Ponadto redaguje portal SNG Kultura. Publikuje felietony, reportaże i recenzje książek oraz spektakli teatralnych, m.in. w „Kalejdoskopie”, prowadzi spotkania z ludźmi kultury. Pomysłodawca i członek kapituły nagrody Armatka Kultury.

16.01.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

DYREKTOR

Szczerze mówiąc, nie wyglądał. Nie wyglądał nawet na emerytowanego dyrektora. Nie wyglądał też na bezdomnego. Coś pomiędzy – wyglądał, jakby z kiedyś porządnie ubranego, pewnego siebie mężczyzny ktoś spuścił powietrze. Wyglądał trochę jak bałwan w trzecim dniu odwilży. Ale miał w oczach jakąś radość, rozmarzenie.

CZYTAJ DALEJ +

09.01.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

PIERWSZA ROCZNICA ŚMIERCI

Równo rok temu odeszła od nas wyjątkowa osoba - pani Barbara Grzelak, człowiek wielkiego serca, przyjaciółka artystów, twórczyni fundacji SNG Kultura i Sport. Z tej okazji przypominam swój tekst, który ukazał się w czerwcowym numerze "Kalejdoskopu".

CZYTAJ DALEJ +