Teksty / Felietony / WSZYSTKO SPADA

Spada oglądalność i spada słuchalność. Spadałaby pewnie także wąchalność i dotykalność, ale jeszcze nie ma takich technologii. Jest za to klikalność, która też może w każdej chwili zacząć spadać. Trzeba ją podtrzymywać coraz bardziej sensacyjnymi tytułami. Żeby nie spadała, żeby rosła. A ma rosnąć. Wzrost, ciągły wzrost to nasz cel. Ciekawe słowo ten wzrost – w rysopisie podawany jako stała cecha, łatwa do zmierzenia, pozwalająca kogoś rozpoznać. Wzrost wysoki, około 185 centymetrów. A jednocześnie „wzrost” to jakby to samo co „przyrost”. Wzrost gospodarczy, wzrost wartości… Gdy coś stoi w miejscu, to nie rośnie, więc właściwie spada. Wzrost uznaliśmy za stan naturalny, część rysopisu. Te 2% wzrostu PKB należy nam się jak psu zupa. Właściwie wzrost o 1% to jakby spadek. Ale i bez tych dziwnych kombinacji spada, coraz częściej spada.

Spada sprzedaż płyt i słuchalność rozgłośni radiowych. Ostatnio okazało się, że spada nawet oglądalność Euro. Europejczycy mniej chętnie oglądają swoje piłkarskie mistrzostwa. Pięć lat temu, czyli podczas poprzedniego turnieju, oglądali chętniej, choć – w zgodnej opinii fachowców – mecze były mniej ciekawe. Teraz są piękne bramki, niespodziewane wyniki, walka i gole w doliczonym czasie gry, samobóje i obronione karne – wszystko, czego chcecie. Są nawet gole z połowy boiska – jak w koszykówce. Jak w lidze NBA, której oglądalność… także spada. Amerykanie mniej chętnie oglądają jeden ze swoich narodowych sportów. Co się dzieje? Ludziom znudził się sport? Rozrywka się im znudziła?

Wyjaśnień jest oczywiście kilka. Pierwsze z brzegu – rozgrywek jest za dużo. Liga krajowa i Liga Mistrzów, Liga Narodów, eliminacje do mistrzostw i same mistrzostwa, puchary i superpuchary, mecze towarzyskie, do tego gale i plebiscyty. Kolejka ligowa od piątku do poniedziałku, od wtorku do czwartku puchary. Codziennie ważny mecz, codziennie transmisja. Kilka sportowych kanałów nadaje bez przerwy – możesz oglądać zawsze. A przecież są jeszcze powtórki, retransmisje, podsumowania. Są wreszcie nagrywarki i skróty w Internecie. Mecz jest równie dostępny jak piwo i czipsy, więc nikt specjalnie na niego nie czeka. Gdyby sylwester był co tydzień, nikomu nie chciałoby się bawić ani odpalać fajerwerków.

Drugie z brzegu – sport stracił autentyczność, sprzedany jak towar reklamodawcom lub (co gorsza) bukmacherom. Sprzedawanie meczów, sprzedawanie zawodników, sprzedawanie miejsca na koszulkach i na majtkach. Reklamy przed meczem, reklamy po meczu, reklamy na bandach reklamowych, reklama w nazwach drużyn. Do tego w piłce ciągłe spory z sędziami, symulowanie fauli, sprawdzanie na monitorze, czy napastnikowi coś wystawało przed obrońcę. Mało, żeby zniechęcić kibiców?

Trzecie z brzegu wyjaśnienie – coraz mniej sportu w sporcie, a coraz więcej otoczki ideologicznej. Przed meczem klękanie w obronie Murzynów, w czasie meczu tęczowe opaski kapitanów w obronie LGBT, po meczu zachęty do bojkotu coli. Dla odmiany na trybunach transparenty wyrażające niechęć i okrzyki jak na ulicznych demonstracjach. Ciągle ktoś chce kogoś j…ć. Albo rzuca w piłkarzy plastikowymi kubeczkami (szklanych, choć są przecież bardziej ekologiczne, nie wolno wnosić). Na murawie plastik zmieszany z gilami, bo nie wiedzieć czemu piłkarze namiętnie smarkają sobie pod nogi (po golu rzucają się zresztą na tę samą trawę). Aż człowiek chce się przełączyć na Wimbledon czy Tour de France (wszystko dzieje się równocześnie).

I tu wyjaśnienie czwarte – może ludzie oglądają sport, ale inny. Może stała grupa telewizyjnych kibiców rozkłada się na więcej dyscyplin. Może oglądają siatkówkę, żużel, formułę I albo tenis. Może pasjonują się rzutem młotem, może śledzą z zapartym tchem mistrzostwa w którejś z odmian bilarda albo biegi narciarskie w letniej wersji na deskach z rolkami. Może emocjonują się którąś ze stu pięćdziesięciu dyscyplin sportowych i e-sportowych. Albo sami grają w gry komputerowe, albo oglądają seriale. Albo… możliwości jest wiele, a doba wciąż ma tylko 24 godziny, o które rywalizują producenci wydarzeń, programów i rzeczy. A i felietoniści dodają (zabierają) swoje 5 minut. Czas to pieniądz, którym płacimy w epoce spektaklu.


Autor
Piotr Grobliński, poeta, dziennikarz, publicysta kulturalny. Urodzony w 1966 roku w Łodzi. Jako poeta i recenzent debiutował w 1986 roku w „Odgłosach”. Opublikował sześć tomików poetyckich: Błękitne lustro aksjologii (1990), Filozoficzne aspekty tramwaju (1995), Zgodnie z regułą splotów (1997), Festiwale otwartych balkonów (2005), Inne sprawy dla reportera (2012), Karma dla psów (2018), a także zbiorów felietonów Depilacja okolic serca (2014) i Wanna na wydaniu (2020). Pracuje w Łódzkim Domu Kultury jako redaktor specjalizującego się w poezji wydawnictwa Kwadratura. Ponadto redaguje portal SNG Kultura. Publikuje felietony, reportaże i recenzje książek oraz spektakli teatralnych, m.in. w „Kalejdoskopie”, prowadzi spotkania z ludźmi kultury. Pomysłodawca i członek kapituły nagrody Armatka Kultury.

16.01.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

DYREKTOR

Szczerze mówiąc, nie wyglądał. Nie wyglądał nawet na emerytowanego dyrektora. Nie wyglądał też na bezdomnego. Coś pomiędzy – wyglądał, jakby z kiedyś porządnie ubranego, pewnego siebie mężczyzny ktoś spuścił powietrze. Wyglądał trochę jak bałwan w trzecim dniu odwilży. Ale miał w oczach jakąś radość, rozmarzenie.

CZYTAJ DALEJ +

09.01.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

PIERWSZA ROCZNICA ŚMIERCI

Równo rok temu odeszła od nas wyjątkowa osoba - pani Barbara Grzelak, człowiek wielkiego serca, przyjaciółka artystów, twórczyni fundacji SNG Kultura i Sport. Z tej okazji przypominam swój tekst, który ukazał się w czerwcowym numerze "Kalejdoskopu".

CZYTAJ DALEJ +