Trzy dni do Świąt. Choć przecież już są te wielkie dni – czwartek, piątek, sobota. Wielkie, wzniosłe, ze wspaniałą liturgią. A jednocześnie sprzątanie, zakupy, umawianie, cała ta świąteczna logistyka.
W zeszłym roku w czwartek znalazłem Jezusa – obraz, stary, zniszczony oleodruk. Przechodziłem przez osiedle bloków, tych starszych, gdzie raczej seniorzy żyją w małych mieszkankach. Ale też wymiana pokoleniowa następuje i czasem ktoś dostanie mieszkanie po babci. Szedłem i chciałem skrócić sobie drogę. Ścieżką koło śmietnika przechodzę, z którego aż się wylewa wszelkie dobro. Ludzie robili porządki świąteczne czy może raczej przedświąteczne. Po świętach będą robić poświąteczne. Patrzę na te piętrzące się koło śmietnika stosy i dostrzegam obraz. W szkło i drewnianą ramkę oprawiony Pan Jezus. Ma niebieskie oczy, długie, lekko kręcone włosy, brodę i wąsy. Lewą ręką wskazuje na swoje serce, prawą błogosławi światu, na obu ślady po gwoździach. Oleodruk, pewnie z lat 30., podniszczony, stan do konserwacji – jak by opisali na Allegro. Obraz leży przy śmietniku, w otoczeniu choinkowych ozdób, kartonów, plastikowych elementów jakiegoś domowego sprzętu, starego karnisza. Zabrałem go do domu i postawiłem na kredensie. Oczywiście nie ma wielkiej wartości artystycznej, w dodatku jest zniszczony. Ale ma w sobie prawdę, ma swoją historię, może nawet potencjał budowania jakiejś metafory czy alegorii. Jezus ze śmietnika.
Z kolei w piątek miałem kupić krzyżyk – złoty, prezent na chrzciny. W centrum handlowym stoję przed witryną jubilerskiej sieciówki i oglądam zegarki. Na każdym inna godzina – można by z tego zrobić metaforę współczesnego chaosu. Z boku pewnie wyglądam jak postać z nowej wersji filmu”Przed sklepem jubilera”, więc wchodzę do środka i pytam: – Czy mają państwo krzyżyki? Mają, ale z kolei pani pyta, czy mam aplikację. Nie mam, ale nagle stojąca za mną w kolejce kobieta (ach, te kobiety na zakupach u jubilera) oferuje pomoc: Ja wezmę na swoją kartę, dostanie pan zniżkę, ja pana znam z kościoła, ja śpiewam w chórze i z góry mam dobry widok. Kasjerka nie ma nic przeciwko, ja jestem za. Dostaję rabat na krzyżyk. Rabat na krzyż.
A w tym roku dla odmiany oprócz sklepu z winami musiałem też odwiedzić przedświątecznie hipermarket budowlany, bo pewne naprawy trzeba było poczynić. Ludzi tam jakby mniej niż zwykle, kiermasz roślin największym się cieszy powodzeniem. Jakaś para kupuje meble ogrodowe, ktoś wybiera ozdobne donice. W bocznej alejce, koło ściernych papierów natykam się na dawno niewidzianą koleżankę z poprzedniej pracy. Kiedy to się ostatnio spotkaliśmy? Tak, w Wielką Sobotę chyba trzy lata temu, w kościele. Koleżanka uwielbia tę akurat mszę. Cały rok na nią czekam, to odpalanie świec i te czytania – wyznaje. Zgadzam się co do wyboru, choć mnie pociąga rozpalanie ogniska przed kościołem i pieśń zwana kantykiem Mojżesza, śpiewana jako psalm. Nasz parafialny chór wykonuje go wyjątkowo, w czym niewątpliwa zasługa dyrygenta-organisty, który wynalazł ciekawe opracowanie. Śpiewajcie Panu, bo wielka jego moc i chwała.
Może się więc spotkamy w sobotni wieczór – ja, koleżanka z dawnej pracy, chórzystka ze sklepu jubilera i… ktoś z czytelników tego felietonu. Polecam też wysłuchanie „Exodusu” Wojciecha Kilara. To wielki przebój muzyki klasycznej, takie religijne „Bolero” z Warszawskiej Jesieni, w którym i góralskich nut można się dosłuchać. Radosnych Świąt!
Felietony
Za moich czasów przed ślubem kościelnym trzeba było wziąć ślub cywilny. Nie było wyboru, więc wziąłem, ale dużej wagi do tego cywilnego nie przywiązywałem. Ubrałem się jak zwykle, do urzędu pojechałem tramwajem, podpisałem i... czekałem na ślub właściwy. Sam wybrałem nie tylko wybrankę, ale też ważniejszą dla mnie ceremonię.
Felietony
Mam ostatnio okazję z bliska obserwować pracę aktora nad rolą. Przygotowujemy spektakl na podstawie noweli czy - jak chcą niektórzy - reportażu Władysława Reymonta "Pielgrzymka do Jasnej Góry". Zrobiłem adaptację, jestem współreżyserem, można zatem powiedzieć, że śledzę sprawy od środka. Trwają próby, aktor czyta, mówi, myli się, szuka właściwej interpretacji, ustalamy, jak ma się poruszać po scenie