W ubiegłym roku walentynki wypadły w Środę Popielcową, co wymagało od chcących jakoś to pogodzić ekwilibrystycznych zabiegów. Ja na przykład podarowałem żonie trochę popiołu w kopercie z serduszkiem. Ale w tym roku luz – mamy pełnię karnawału i spokojnie można oddać się radosnej celebracji nowego święta. Można wspólnie z drugą połówką oglądać do woli komedie romantyczne, oblepiać się serduszkami i obdarowywać bielizną, która podgrzeje temperaturę w związku. I nie chodzi o bieliznę termiczną.
Owszem, można nie obchodzić. Można powiedzieć, że to jakiś amerykański wymysł, można się obruszać, że wszystko to ocieka przesłodzonym kiczem, można narzekać na komercjalizację obyczajów. Utrzymywać, że handel potrzebował jakiegoś impulsu między świętami a Dniem Kobiet. Stąd od miesiąca reklamy perfum, biżuterii, restauracji i czekoladek. Ale w zasadzie czemu nie? Czemu ma nie być miło, nawet za cenę uleganiu lekko kiczowatej modzie. Poza tym żyjemy w przestrzeni społecznej – gdy koleżanki żony dostaną od swoich mężczyzn coś ładnego, musisz sprostać wyzwaniu, bo inaczej… Ale co jej kupić?
Oto krótki walentynkowy poradnik prezentowy. Poradnik prezentów niebanalnych (podpowiedzi raczej dla mężczyzn). Kwiaty, naszyjniki, perły, pończochy? Owszem, ale postawmy tym razem na coś oryginalnego. Najlepiej na W.
Wino – kupujemy butelkę i proponujemy, że wypijemy ją razem. Jeżeli kobieta nie lubi wina, zostaje więcej dla nas. Jeśli lubi, atmosfera się rozluźnia. Do kompletu dodajemy śpiew (autorski lub zdajemy się na Franka Sinatrę).
Warcaby – przyjemna rozrywka, proponujemy kilka partyjek w ramach gry wstępnej. Uwaga! Po każdej rozgrywce należy podkreślać, że to była dobra partia. U kobiety powstanie być może skojarzenie naszej osoby z tym wyrażeniem.
Wanna – prezent dla odważnych. Odwiedzamy wybrankę z ekipą, która wnosi do jej/naszego mieszkania wannę. Proponujemy wypróbowanie prezentu (po uprzednim odprawieniu ekipy). Wersja skromniejsza – „Wanna na wydaniu”, zestaw kultowych felietonów poczytnego autora. Przydatne we wstępnej fazie związku, jeżeli myślimy o jego sformalizowaniu (sugestia zawarta w tytule powinna dać do myślenia).
Wiersz o miłości – można napisać własny, jeżeli ktoś potrafi. A nawet jeśli nie potrafi, może liczyć na efekt zaskoczenia i wzruszenie adresatki. Można też oddać pole Tetmajerowi, Grochowiakowi czy Poświatowskiej (ksiądz Twardowski byłby przesadą), ale raczej nie udawać, że ich wiersz to nasza twórczość (statystyczna kobieta lepiej rozpoznaje temat). Wiersza nie przesyłamy esemesem ani nie drukujemy na zwykłym papierze. Najlepiej przepisać ręcznie na ozdobnym arkuszu.
Wazon – można dać w komplecie z kwiatami, można pusty. Druga wersja otwiera drogę do kolejnych spotkań: kwiaty przyniosę następnym razem. Podobnie z wisienką: tort przyniosę kiedy indziej.
Widoki/wycieczka – zabieramy ukochaną na wycieczkę… samochodem, rowerem, pieszo. Należy wybrać miejsce, z którego roztacza się piękny widok. Wtedy mówimy słodkim głosem: widoki podobno piękne, ale ja nie mogę oderwać wzroku od ciebie.
Felietony
W marcowym "Kalejdoskopie" wywiad z Arturem Domosławskim, laureatem Łódzkiej Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Autorem słynnej biografii Ryszarda Kapuścińskiego, a także mniej słynnej biografii Zygmunta Baumana. Ostatnio opublikował tom Rewolucja nie ma końca, poświęcony Ameryce Łacińskiej. Jak sam przyznaje, "doświadczenie latynoamerykańskie wpływa na mój (czyli jego) sposób pisania również o Polsce". Nigdy nie byłem w Ameryce - być może dlatego się różnimy.
Felietony
Napisałem kiedyś wiersz, który zyskał pewną popularność. Doczekał się publikacji, tłumaczeń, nagrań w aktorskim wykonaniu, a nawet dwóch etiud filmowych. Zdarzyło mi się nawet słyszeć o nim z ust przypadkowo spotkanych spacerowiczów. Czyli trafił nie tyle pod strzechy, co na osiedlowe skwerki. Teraz powraca za sprawą AI.