Równo rok temu odeszła od nas wyjątkowa osoba – pani Barbara Grzelak, człowiek wielkiego serca, przyjaciółka artystów, twórczyni fundacji SNG Kultura i Sport. Z tej okazji przypominam swój tekst, który ukazał się w czerwcowym numerze „Kalejdoskopu”.
MECENAS NAJWYŻSZEJ PRÓBY
10 stycznia 2024 roku zmarła nagle pani Barbara Grzelak. Mecenas wielu przedsięwzięć kulturalnych, przyjaciółka artystów, wspaniały, piękny człowiek. Osoba ważna zarówno dla mnie osobiście, jak i dla całej rzeszy ludzi, którym starała się pomagać. Dla wielu z nich była nie tylko przyjaciółką, ale i wzorem, tak trudnym do naśladowania. Wzorem zaangażowania, pracy, skromności. Jak napisała nasza wspólna znajoma – była modelowym przykładem chrześcijańskiego mecenasa, u którego nie wie lewica, co sponsoruje prawica.
Jacek Kusiński, wydawca, przyjaciel rodziny, wspominał Barbarę Grzelak na antenie Radia Wnet: Z racji swojego statusu materialnego miała możliwość autentycznej pomocy ludziom i ich dziełom. Była przejęta pozytywistyczną tradycją polskiej inteligencji, w którek ludzie zamożni spłacają dług wobec społeczeństwa. Ona ten dług spłacała bez żadnego zadęcia, zawsze trzymając się w cieniu, nie pchając się do pierwszego rzędu. Przejmowała się Polską…
Poznaliśmy się na wywiadówkach. Ja byłem wychowawcą, ona – matką Ewy, jednej z uczennic. Lubiłem niekończące się, dla niektórych być może jałowe dyskusje o wychowaniu młodzieży (nie wiedziałem, że sama uczyła w szkole). Pani Barbara zawsze uważnie mnie słuchała, czasem coś mądrze dopowiedziała. Pamiętam jej uwagę, że solidna edukacja powinna też uczyć dobrych manier, na przykład zasad zachowania się w restauracji. Słusznie, tyle że ja nie miałem o porządnych restauracjach zielonego pojęcia. Zanim się nauczyłem, przestałem uczyć. Ale lekcje odrobiłem.
Las między Łodzią i Zgierzem, rzeczka, staw, przystań. W połowie lat 90. podupadły ośrodek sportu i rekreacji czekał na prywatnego inwestora. Państwo Grzelakowie postanowili go kupić. Powstała spółka, a misji tworzenia całkiem nowej odsłony Nowej Gdyni podjęły się dwie kobiety – Barbara Grzelak i Zdzisława Ślęzak. Ich wizyty w łódzkich biurach architektonicznych budziły sensację. Oto dwie zwyczajnie ubrane panie w średnim wieku wchodzą z ulicy i proszą o zaprojektowanie hotelu, basenu i hali sportowej. Ale wiedzą panie, że to dużo kosztuje? W 2001 roku w Stacji Nowa Gdynia pojawili się pierwsi goście. Rozmach przedsięwzięcia pokazywał temperament współwłaścicielki. To od początku miało być coś więcej niż tylko sala do ćwiczeń. Zdzisława Ślęzak wspomina: W trakcie projektowania zaproponowałam galerię obrazów (w zamian za proponowaną przez architektów fontannę) i tak się zaczęło. Rozpoczęliśmy działalność i od razu była pierwsza wystawa. Pokazałam wtedy swoje fotografie, głównie z placu budowy ośrodka. Kolejna wystawa to były rzeźby Bogdana Wajberga i Rafała Frankiewicza. Wernisażowi towarzyszyła muzyka na żywo i spotkania literackie. Potem organizowałyśmy spotkania z pisarzami, poetami, aktorami, politykami, byli u nas przedstawiciele żołnierzy wyklętych. W sumie ponad dwieście wydarzeń – spotkań, koncertów, wystaw. Rozmowy przy pełnej sali i w gronie kilku przybyłych osób, rozmowy, po których nie ma śladu, i te nagrane czy transmitowane w Internecie, długie dyskusje przy gościnnym stole, w których miałem okazję brać udział. Pamiętam spotkanie ze znanymi krytykami kulinarnymi, na którym na przekór gościom zachwalałem walory smakowe paprykarza szczecińskiego, a potem degustowaliśmy wszystkie specjały szefa kuchni nowogdyńskiej restauracji. Około północy postanowiliśmy przetestować także korty do badmintona, na co pani Barbara chętnie przystała (choć sama nie wystąpiła w tym mało pokazowym meczu).
Kiedyś grała w tenisa, razem graliśmy. Stąd wziął się pomysł na ośrodek – wspomina mąż pani Barbary, Grzegorz Grzelak. Poznali się… na podwórku, gdy mieli po siedem lat. Mieszkali w tym samym bloku na Teofilowie. Co ciekawe, w tej samej klatce mieszkał też Andrzej Walczak, z którym pan Grzegorz założy kiedyś znaną firmę. – Na podwórko wychodziła rzadko, bo chodziła do szkoły muzycznej i ciągle musiała ćwiczyć. Bardzo wcześnie zrobiła prawo jazdy i uczyła mnie jeździć. Miała też patent motorowodniaka, bo jej ojciec przez lata zarządzał rodzinne wyprawy nad jezioro.
Nowa Gdynia to była tylko część jej działalności kulturalnej. Trudo przecenić jej zasługi dla życia muzycznego Łodzi. Bardzo lubiła i ceniła łódzką orkiestrę barokową Altberg Ensemble, wspierając finansowo zarówno koncerty, jak i nagrania płytowe. Założyciel zespołu Jakub Kościukiewicz: Oprócz niesamowitego mecenatu, jaki rozpostarła nad Altberg Ensemble, dała nam wiele cennych rad, sugestii co do działalności z punktu widzenia człowieka biznesu. Pokazała mi wiele ciekawych miejsc w Łodzi, dowiedziałem się mnóstwa interesujących historii. Kilkukrotnie iście po królewsku gościła naszą orkiestrę w Stacji Nowa Gdynia. Gdy tylko mogła, przychodziła na nasze koncerty i wspierała nas również dobrym i ciepłym słowem. Ewa Mrowca dodaje: Było to po koncercie w Muzeum Miasta Łodzi 17 września 2023 roku, kiedy przywitaliśmy ją w naszej garderobie wielkimi owacjami, dziękując za wspaniały tydzień, w którym dzięki jej hojności nagraliśmy drugą płytę. Wyraźnie wzruszona Pani Basia mówiła o poczuciu sensu, podkreślając wartość „wysokiej jakości”. Było to dla nas wszystkich bardzo wzruszające, cieszyliśmy się razem z nią. Żywię mocną nadzieję, że nie zawiodłam jej zaufania.
7 maja w Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina odbył się koncert promujący płytę „Ouvertures & suites”, zawierający suity orkiestrowe w stylu francuskim z przełomu XVII i XVIII wieku, m.in. Johanna Fischera i Philippa Erlebacha. Zarówno sam koncert, jak i płytę zespół Altberg Ensemble zadedykował pamięci Barbary Grzelak. Salę łódzkiej filharmonii odwiedzała regularnie, dzięki swoim kontaktom przyczyniła się do zorganizowania wielu wydarzeń, m.in. spektakularnej gali operowej z udziałem Mariusza Kwietnia i Joanny Woś, kilku koncertów z cyklu Kolory Polski. Tomasz Bęben, dyrektor filharmonii: Mogłem nie widzieć i nie słyszeć pani Barbary nawet pół roku, a gdy zadzwoniłem z ważną dla mnie refleksją, zawsze czułem, że uwagę poświęca mi osoba wsłuchująca się we mnie i uważna jednocześnie. Czułem, że nasze rozmowy mnie budowały. Te konwersacje z panią Barbarą były formujące. Chyba to jest określenie, które szczególnie dobrze opisuje inspirujące dla mnie działanie naszej znajomości. Próbuję dobrać słowa, które opisałyby obraz pani Barbary w mojej pamięci: spokojny dystans, towarzyszenie, uważność, skromna wrażliwość. Jakiś jej „symboliczny kawalątek” wciąż żyje we mnie. Mogę tak napisać po kilku miesiącach. Wiem to i czuję. Kwitnie wciąż we mnie wiara w sens moich starań jako muzyka i szefa filharmonii.
Kochała muzykę – koncerty, płyty, rozmowy, audycje radiowe. Skończyła średnią szkołę muzyczną w klasie fortepianu, ale po maturze wybrała studia polonistyczne. Sama grywała jedynie dla wnuków, za to na koncerty ulubionych wykonawców jeździła z przyjaciółmi po całej Europie. Kiedyś podarowała mi cztery bilety na wspaniały występ Cecylii Bartoli w Pradze, na który nie mogła się wybrać. Grzegorz Grzelak z nutą przekory wspomina jedną z takich wypraw: Gdy mnie raz wyciągnęli na Annę Netrebko do Wiednia, to okazało się, że koncert odbywa się w hali sportowej i za plecami jeżdżą wózki transportowe. Przekonałem ich, że to ja przynoszę pecha, i dali mi spokój. Lubiła barok, operę, Brahmsa, Chopina, ale była otwarta na różne gatunki muzyczne. Dopiero z opublikowanego przez organizatorów pożegnania dowiedziałem się, że sponsorowała festiwal współczesnej muzyki improwizowanej Musica Privata. Michał Rupniewski, organizator imprezy: Pani Barbara Grzelak wraz z mężem wspierała także Centrum Myśli Polityczno-Prawnej im. Alexisa de Tocqueville’a. Ja byłem doktorantem na Wydziale Prawa i Administracji UŁ, tam się poznaliśmy i po prostu zapytałem, czy nie chciałaby wspierać Musica Privata. Bez pomocy pani Grzelak na samym początku festiwal by upadł – tak myślę, ponieważ była jedną z osób najsilniej wspierających nasz pomysł. I dodaje: Miała jakiś „staroświecki” sznyt, a przy tym poczucie humoru. Była osobą bardzo życzliwą i otwartą na innych. Spora część eksperymentalnych czy awangardowych brzmień przez nas prezentowanych nie do końca przypadła jej do gustu (jako ulubionego kompozytora współczesnego wskazywała H.M. Góreckiego). Nie wspierała nas jednak ani po to, żeby uczynić zadość własnym gustom, ani własnemu ego. Robiła to po prostu bezinteresownie – zobaczyła trzech młodych chłopaków próbujących zrobić coś, w co wierzyli, i postanowiła im pomóc.
Mnie osobiście też pomagała jako twórcy, najwyraźniej ceniąc to, co udało mi się napisać. Miała duży udział w wydaniu dwóch moich książek, które bez jej pomocy by nie powstały. Jej słowa uznania dopingowały mnie do pracy, a nasze rozmowy często były inspiracją. To ona podsunęła mi książki Sándora Máraiego, przekonała do muzyki Brahmsa. Miała swoich ulubionych artystów, na przykład księdza Tadeusza Furdynę, któremu organizowała wystawy i pomagała wydawać publikacje z grafikami ilustrującymi biblijne wersety, choćby piękny album „Popatrzcie i posmakujcie” – w domyśle: jak dobry jest Pan. W październiku 2023 roku otwierała kolejną wystawę salezjańskiego twórcy. Fragment zdjęcia zrobionego podczas wernisażu stał się portretem pogrzebowym pani Barbary.
Uroczystość w kościele św. Wincentego Pallottiego przy ulicy Łagiewnickiej, który był siedzibą jej parafii i który z mężem pomagali zbudować, zgromadziła olbrzymie tłumy. Z przemówień, listów kondolencyjnych i nekrologów zorientowałem się, że była też osobą zasłużoną dla wspólnoty kościoła. Nie tylko finansowała liczne dzieła charytatywne, ale też działała w Archidiecezjalnym Ośrodku Katechumenalnym – przygotowywała dorosłych do przyjęcia chrztu, a młodzież do bierzmowania. Zbliżyło ją to do sióstr jadwiżanek, zakonu zajmującego się pomaganiem ludziom w rozwoju duchowym. Siostra Marzena Władowska napisała: Była osobą bardzo skromną i dyskretną. Naszą Wspólnotę przez lata wspierała, pomagając wraz z mężem w remontach lub adaptacjach domu w Pychowicach, przekazując dar na kaplicę OFL w Zawichoście. Szczególną zaś jej troską było wsparcie celowane na formację i edukację. Wiele sióstr na przestrzeni lat korzystało z dofinansowywanych przez nią Szkół Formacji, Odnowy Duchowej, studiów podyplomowych lub zaocznych.
Ale nie była jakąś średniowieczną ascetką – jej słabością były gorąca czekolada i samochody. Jakub Kościukiewicz: Umówiliśmy się na rozmowę o Altberg Ensemble na Mariensztacie. Czekałem przed kawiarnią, podjechało wiśniowe porsche carrera na łódzkiej rejestracji i… wysiadła z niego pani Basia. Rozmawialiśmy przy kawie bardzo długo o muzyce, pasjach, życiu… To porsche kupił jej mąż jako prezent-niespodziankę. Ostatnio zaś jeździła jaguarem, w którym na specjalne zamówienie producent zainstalował odtwarzacz płyt CD. Jakoś nie mogła się przekonać do plików mp3.
Zakończę słowami Zdzisławy Ślęzak, która w formie listu napisała wspomnienie o swojej przyjaciółce: Cieszę się, że Pan Bóg postawił Cię na mojej drodze życia. Z wdzięcznością za Twoją obecność – Zdzisia. Myślę, że pod tym zdaniem wiele osób mogłoby się podpisać. Ja na pewno.
Na zdjęciu: Barbara Grzelak (z lewej) z Ewą Mrowcą po koncercie Altberg Ensemble
P.S. Msza święta w intencji Barbary Grzelak zostanie odprawiona w piątek 10 stycznia o 18.00 w kościele pw. św. Wincentego Pallottiego przy ulicy Łagiewnickiej 197/201.
Felietony
Szczerze mówiąc, nie wyglądał. Nie wyglądał nawet na emerytowanego dyrektora. Nie wyglądał też na bezdomnego. Coś pomiędzy – wyglądał, jakby z kiedyś porządnie ubranego, pewnego siebie mężczyzny ktoś spuścił powietrze. Wyglądał trochę jak bałwan w trzecim dniu odwilży. Ale miał w oczach jakąś radość, rozmarzenie.
Felietony
No i proszę - mamy nowy rok. Gdyby ktoś zapomniał który, odsyłam do tytułu. Dopiero co drżeliśmy przed pluskwą milenijną, a tu już powoli kończymy pierwszą ćwiartkę XXI wieku. Z tej okazji przypomniałem sobie niejako symetryczny rok 1975. Otóż w owym czasie chodziłem do szkoły podstawowej i pani kazała nam namalować "Świat w roku 2000". Taki temat pracy. By symetrii stało się zadość, proponuje Państwu namalowanie obrazka "Świat w roku 2050".