Teksty / Felietony / (NIE)MARNOWANIE OKAZJI

Wiele przydatnych wynalazków traci swe zalety wraz z umasowieniem. Samochód to wspaniały środek transportu, dopóki mają go nieliczni. Gdy każda rodzina ma dwa albo trzy auta, nie sposób nigdzie nimi dojechać ze względu na korki. A jeśli nawet uda się gdzieś dojechać, nie ma gdzie samochodu zaparkować. Ziemię rozjeżdżają miliony samochodów, kręcących się w kółko w poszukiwaniu kawałka przestrzeni i paru kropel paliwa. Jeszcze więcej jest dziś na świecie telefonów komórkowych, ale gdy wszyscy chcą gdzieś pilnie zadzwonić (na przykład w sylwestra), sieć się przeciąża i zadzwonić do nikogo nie można. Warunkiem korzystania z dobrodziejstw cywilizacji często jest więc ograniczony popyt na dane dobro. Zwiedzanie Wenecji, Pragi czy Giewontu? Było wielką atrakcją, dopóki na podobny pomysł nie wpadły tysiące chętnych.

Nie inaczej rzecz się ma z zakupami. Z zakupami w ogóle, a z zakupami przez Internet w szczególności. Kilka miesięcy temu odkryłem ten wspaniały wynalazek: siedząc wygodnie w fotelu, wybieram ulubione produkty, zaznaczam „preferowaną godzinę dostawy” i o tej godzinie jakiś młody człowiek przywozi mi torby (papierowe!) z zakupami. Jak w amerykańskim filmie. Czasami nawet produkty w torbie zgadzają się z wysłaną listą. Nie ma się więc co dziwić, że korzystam z promocji i zamawiam, przypominając sobie zabawę z dzieciństwa – gdy się zobaczyło coś ciekawego na ulicy, trzeba było krzyknąć „zamawiam” i już było to twoje (ale tylko na niby). Najczęściej zamawiało się samochody.

No i teraz (teraz z punktu widzenia opowieści) idą święta i trzeba zrobić świąteczne zakupy. Duże, ale nie za duże – nareszcie uda się racjonalnie wszystko zaplanować i nie kupić niepotrzebnej żywności, którą po świętach trzeba będzie wyrzucić psu pod budę. Wyliczamy, podliczamy, zamawiamy, czekamy. Mają przywieźć w sobotę rano. Świetnie. Ale w sobotę rano mail z informacją, że z powodu dużej liczby chętnych zamówienie zostanie zrealizowane o 15.00, Twoim szoperem jest Mirek. No dobrze, niech będzie. Można zająć się myciem okien i podłogi, szorowaniem wanny, prasowaniem obrusa i innymi wielce przydatnymi czynnościami. Przed 14.00 przerwa na kawę i… kolejny komunikat. Mirek pisze, że niestety nie jest w stanie dostarczyć dziś zakupów. Nie mogę uwierzyć. Nie żebym z zasady nie ufał Mirkowi – nie mogę uwierzyć w wyświetlone treści. Grożą nam święta bez białej kiełbasy, jaj, chrzanu i 43 innych pozycji z listy! Za to z zaproszoną rodziną (mocno ograniczoną liczebnie ze względu na pandemię). Trzeba działać szybko – biegnę w kapciach do Żabki – jak w amerykańskim filmie akurat rozpętuje się mała burza śnieżna –  i kupuję tuż przed zamknięciem 10 jaj, słoik majonezu i gotowe naleśniki z mięsem. Coś się tam z tego przygotuje.

Uff, jakoś się udało zrobić świąteczny obiad z tego, co znaleźliśmy w lodowce i kuchennych szafkach. Nie ma tego złego… w zamrażarce porządek, wydatki na święta mniejsze, nikt się nie objadł, ale też nikt nie był głodny. Żywności nie trzeba wyrzucać, zmywania jakby mniej po świętach. Jednym słowem – optymizm. O i nawet ktoś macha do mnie sprzed furtki. Wychodzę, a to… Mirek w poświąteczny wtorek podjeżdża mi pod dom i torby wynosi. A w torbach siedzą różne frykasy: migdały, jaja, białe kiełbasy. Po co mi po świętach biała kiełbasa et consortes? Po co mi Mirek obładowany? Okazuje się, że nie doczytałem przekazanej informacji – Twoje zakupy zostaną dostarczone w pierwszym możliwym terminie. Jeśli Ci to nie odpowiada, możesz odwołać zamówienie. Nie doczytałem, nie odwołałem, to znów mam… pełną zamrażarkę i w gratisie niezłe wkurzenie.

Wkurzenie się pogłębia, gdy pani Karolina z firmy dostarczającej zakupy przysyła mi mail z wiadomością o poświątecznych rabatach. Odpisuję stanowczo, z trudem powstrzymując się przed użyciem wulgaryzmów. Grożę skargą do rzecznika praw konsumenta, żądam przeprosin, rabatów i satysfakcji (konsumenckiej). Po godzinie Karolina w ramach zadośćuczynienia proponuje mi 20 złotych rabatu na kolejne zakupy. Do wykorzystania do końca miesiąca. O kurczę, to już niedługo – myślę i zamawiam musztardę, czekoladę i papier toaletowy. Nie popsuje się przecież. W rubryce „Sugestie” wpisuję: Tylko nie przysyłajcie Mirka!

A przecież mogło być gorzej, bo zawsze może być gorzej. Na przykład ktoś mógł zhakować stronę firmy, pobrać opłatę za zamówienia i nie dostarczyć zakupów nawet po świętach. Albo moje zamówienie mogło trafić do zagranicznego oddziału firmy i zakupy przywiózłby mi rikszą pod koniec wakacji jakiś szoper z Azji. Albo Unia Europejska mogła zakazać sprzedaży białej kiełbasy przez Internet. Albo ktoś mógł wynaleźć maszynę do pisania felietonów i każdy by sobie sam pisał felietony w piątek, świątek.

Foto: Jan Grobliński

Autor
Piotr Grobliński, poeta, dziennikarz, publicysta kulturalny. Urodzony w 1966 roku w Łodzi. Jako poeta i recenzent debiutował w 1986 roku w „Odgłosach”. Opublikował sześć tomików poetyckich: Błękitne lustro aksjologii (1990), Filozoficzne aspekty tramwaju (1995), Zgodnie z regułą splotów (1997), Festiwale otwartych balkonów (2005), Inne sprawy dla reportera (2012), Karma dla psów (2018), a także zbiorów felietonów Depilacja okolic serca (2014) i Wanna na wydaniu (2020). Pracuje w Łódzkim Domu Kultury jako redaktor specjalizującego się w poezji wydawnictwa Kwadratura. Ponadto redaguje portal SNG Kultura. Publikuje felietony, reportaże i recenzje książek oraz spektakli teatralnych, m.in. w „Kalejdoskopie”, prowadzi spotkania z ludźmi kultury. Pomysłodawca i członek kapituły nagrody Armatka Kultury.

16.01.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

DYREKTOR

Szczerze mówiąc, nie wyglądał. Nie wyglądał nawet na emerytowanego dyrektora. Nie wyglądał też na bezdomnego. Coś pomiędzy – wyglądał, jakby z kiedyś porządnie ubranego, pewnego siebie mężczyzny ktoś spuścił powietrze. Wyglądał trochę jak bałwan w trzecim dniu odwilży. Ale miał w oczach jakąś radość, rozmarzenie.

CZYTAJ DALEJ +

09.01.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

PIERWSZA ROCZNICA ŚMIERCI

Równo rok temu odeszła od nas wyjątkowa osoba - pani Barbara Grzelak, człowiek wielkiego serca, przyjaciółka artystów, twórczyni fundacji SNG Kultura i Sport. Z tej okazji przypominam swój tekst, który ukazał się w czerwcowym numerze "Kalejdoskopu".

CZYTAJ DALEJ +