W kinach i w telewizji horrory, których nie lubię. Na ulicy wydrążone dynie, kościotrupy i wiedźmy, zupa dyniowa leje się strumieniami niczym szampan w sylwestra. W taki wieczór nie pozostaje nic innego jak przy świecy czytać wiersze o śmierci.
Zaczynam od Rilkego i jego modlitwy:
Każdemu daj śmierć jego własną, Panie,
Daj umieranie, co wynika z życia.
Ten cytat z Księgi godzin od razu odsyła do fragmentu pisanej w tym samym czasie powieści Malte. Rilke pisze w niej tak: Dawniej wiedziano (albo domyślano się), że śmierć człowiek nosi w sobie jak owoc pestkę. Dzieci miały w sobie małą, a dorośli dużą. Kobiety miały ją w łonie, a mężczyźni w piersi. Dość, że się ją miało – a to dawało człowiekowi osobliwą, dostojną i cichą jakąś dumę. A dzisiaj już nie? Dzisiaj, czyli w 1905 i dzisiaj dzisiaj… Już nie nosimy jej w sobie czy tylko nie wiemy, że nosimy?
Rilke – wielki poeta, być może największy w XX wieku. Zbigniew Herbert pisał w wierszu adresowanym do innego poety, Ryszarda Krynickiego: Niewiele zostanie Ryszardzie naprawdę niewiele/ z poezji tego szalonego wieku na pewno Rilke Eliot. Herbert przyszedł na świat w 1924 roku (trzy dni temu obchodziliśmy setną rocznicę urodzin). W 1925 Eliot napisał poemat Wydrążeni ludzie. W 1926 roku zmarł Rainer Maria Rilke. Czyżby to była jakaś sztafeta pokoleń? Czy od Herberta, który zmarł ćwierć wieku temu, pałeczkę przejął Krynicki?
A Eliot? Jego Ziemię jałową z Grzebaniem umarłych zostawmy na inną okazję, może do kwietnia. Zacytujmy wspomnianych już Wydrążonych ludzi:
Wydrążeni, wypchani –
Oto jacy jesteśmy.
Jeden podpiera drugiego,
A w głowach sieczka. Niestety!
Mowa nasza szeleści
Jak zeschła trawa na wietrze
Albo jak zbite szkło
Mój Boże! W głowie sieczka – tak widział swoją epokę. Ciekawe, co by powiedział dzisiaj. Bez siły, bez kształtu, bez ciężaru – wydrążonym ludziom czegoś brakuje. Może tej świadomości śmierci. Nie strachu (tego mamy sporo), lecz noszonej z „dostojną i cichą dumą” świadomości. Niedługo będziemy wspominać naszych zmarłych. Czasami się zastanawiam, jak oni patrzą na nas z tamtej strony. Chcą nam ulżyć czy dociążyć, pocieszyć czy dodać powagi? Nie muszą to być odpowiedzi wzajemnie się wykluczające.
Ci którzy weszli nie spuszczając oczu
W inne Królestwo śmierci
Wspomną jeżeli wspomną
Nie dusze gwałtowne
Lecz wydrążonych ludzi
Lecz wypchanych ludzi
Pisząc ten tekst, szukałem informacji w Internecie. Gdy w wyszukiwarkę wpisze się słowo Rilke, zaraz pod hasłem z Wikipedii pojawia się strona sklepu z damską bielizną. Bielizna jak bielizna (nawet ładna, trochę w stylu retro), ale ta filozofia firmy: Przyjemność. Komfort. Troska. O tym myślimy? Nie tylko – na podanych stronach przeważa jednak poezja.
Przekłady:
Rilke – Mieczysław Jastrun („Księga godzin”) i Witold Hulewicz („Malte”), Eliot – Antoni Libera i Andrzej Piotrowski)
Cytat do zdjęcia: Myśmy łupina tylko i listowie (Rainer Maria Rilke „Księga godzin”)
Felietony
Szczerze mówiąc, nie wyglądał. Nie wyglądał nawet na emerytowanego dyrektora. Nie wyglądał też na bezdomnego. Coś pomiędzy – wyglądał, jakby z kiedyś porządnie ubranego, pewnego siebie mężczyzny ktoś spuścił powietrze. Wyglądał trochę jak bałwan w trzecim dniu odwilży. Ale miał w oczach jakąś radość, rozmarzenie.
Felietony
Równo rok temu odeszła od nas wyjątkowa osoba - pani Barbara Grzelak, człowiek wielkiego serca, przyjaciółka artystów, twórczyni fundacji SNG Kultura i Sport. Z tej okazji przypominam swój tekst, który ukazał się w czerwcowym numerze "Kalejdoskopu".