Teksty / Felietony / BUNT (NIE) BEZ POWODU

Tak się złożyło, że piszę ten felieton 1 maja, czyli w Święto Pracy. Przynajmniej zaczynam, bo skończę pracę 2 maja, kiedy już nie pracę, ale flagę specjalnie honorujemy. O północy zrobię sobie przerwę w pracy na wywieszenie flagi. Ale złożyło się też tak, że 1 maja czytałem powieść Władysława Reymonta pod tytułem „Bunt”. Mamy Rok Reymonta i nadrabiam zaległości w lekturze dzieł naszego noblisty.

Znacie „Bunt”? Ja nie znałem, nie miałem go nawet w 12-tomowym wydaniu dzieł wybranych Reymonta w delikatnie beżowych, płóciennych okładkach. Utwór publikowany w prasie w 1922, doczekał się wydania książkowego w roku 1924, kiedy to pisarz otrzymał Nagrodę Nobla. W PRL-u nie był wydawany, gdyż jest antyutopią ukazującą w alegorycznej formie zwierzęcej „baśni” ciemne strony rewolucji. Taki polski „Folwark zwierzęcy”, tyle że napisany 20 lat wcześniej. Nietrudno zgadnąć, jakie wydarzenie historyczne zainspirowało Reymonta.

Fabuła utworu jest dosyć prosta. Pies o znaczącym imieniu Rex po śmierci swego pana jest we dworze źle traktowany, bity, poniewierany, wreszcie wypędzony. Wtedy postanawia się zbuntować i poprowadzić cały uciemiężony lud zwierzęcy do ziemi obiecanej leżącej gdzieś daleko na wschodzie. Organizuje ucieczkę zwierząt z zagród, stajni i obór, stając na czele wielkiego marszu. Szybko się jednak okazuje, że wcale nie tak łatwo zarządzać społecznością, zapewnić wszystkim warunki do życia, uzgodnić rzeczywistość z rewolucyjnymi hasłami. Mniejsza o szczegóły – każdy może sięgnąć po dostępny w sieci tekst. Zwrócę tylko uwagę na motywację działań Rexa. To osobista krzywda i urażona ambicja pchają go do przyjęcia roli przywódcy buntu (czy tak jest zawsze? – można zapytać). Wcale nie współczucie dla wyzyskiwanych zwierząt, których krzywdę przywołuje  w swoich przemówieniach. I być może nawet wierzy, że walczy o ich sprawy. Ich, czyli tak naprawdę robotników, chłopów i służby, których ciężki los pisarz dostrzegał. Ale w rewolucję nie wierzył. Wracając do zwierząt: bez człowieka nie ma owsa ani dachu nad głową w zimie. Na wolności niby nie ma ciężkiej pracy, ale nie ma też kołaczy.

Tak się złożyło, że poczytując Reymonta, słuchałem w przerwach pierwszomajowych wiadomości i publicystycznych dyskusji. Temat czasu pracy w nich powracał, a konkretnie to projekty jego zmniejszenia – do czterech dni w tygodniu albo 35 godzin, oczywiście za tę samą pensję. Dobry to pomysł czy niedobry? Zdania były podzielone. Takie rozwiązanie wprowadzono w Urzędzie Miasta we Włocławku i nic się złego nie stało. Tę samą pracę można wykonać szybciej, a może i lepiej. Zapewne jest to możliwe w przypadku urzędników, marketingowców czy polityków. Polityk może skrócić swoje przemówienie i tylko zyskać na spójności przekazu. Od biedy nawet orkiestra symfoniczna może lekko przyspieszyć i skończyć próbę wcześniej. Ale co z przedszkolankami, kierowcami autobusów czy murarzami? Co z pakującymi paczki w Amzonie? Mają pakować jeszcze szybciej? Co z pracującymi w systemie zmianowym? Wszak 24 nie dzieli się przez 7 (może więc przebić partię zwolenników 7 godzin i rzucić hasło 6 godzin pracy dziennie).

Zastanawiam się, co ludzie zrobią z tą dodatkową godziną (jeśli czas pracy zostanie skrócony). Rzeczywiście poświęcą ją rodzinie, będą rozwijać swoje pasje albo dbać o zdrowie? Poczytają Reymonta? Pójdą na spacer z psem? A może obejrzą kolejny odcinek serialu albo odwiedzą handlową galerię. Ich sprawa oczywiście. Ale może też być tak, że będą chcieli (albo musieli) wziąć nadgodziny czy kolejne pół etatu, bo wzrosną ceny, raty albo składki. Przez ostatnie 150 lat czas pracy skracano już kilkakrotnie, ale czy w związku z tym mamy dużo więcej wolnego? Jest 2:15 – fajrant.


Autor
Piotr Grobliński, poeta, dziennikarz, publicysta kulturalny. Urodzony w 1966 roku w Łodzi. Jako poeta i recenzent debiutował w 1986 roku w „Odgłosach”. Opublikował sześć tomików poetyckich: Błękitne lustro aksjologii (1990), Filozoficzne aspekty tramwaju (1995), Zgodnie z regułą splotów (1997), Festiwale otwartych balkonów (2005), Inne sprawy dla reportera (2012), Karma dla psów (2018), a także zbiorów felietonów Depilacja okolic serca (2014) i Wanna na wydaniu (2020). Pracuje w Łódzkim Domu Kultury jako redaktor specjalizującego się w poezji wydawnictwa Kwadratura. Ponadto redaguje portal SNG Kultura. Publikuje felietony, reportaże i recenzje książek oraz spektakli teatralnych, m.in. w „Kalejdoskopie”, prowadzi spotkania z ludźmi kultury. Pomysłodawca i członek kapituły nagrody Armatka Kultury.

23.05.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

TRAMWAJEM DO ŚLUBU

Za moich czasów przed ślubem kościelnym trzeba było wziąć ślub cywilny. Nie było wyboru, więc wziąłem, ale dużej wagi do tego cywilnego nie przywiązywałem. Ubrałem się jak zwykle, do urzędu pojechałem tramwajem, podpisałem i... czekałem na ślub właściwy. Sam wybrałem nie tylko wybrankę, ale też ważniejszą dla mnie ceremonię.

CZYTAJ DALEJ +

16.05.2025 | Piotr Grobliński

Felietony

SZAFA ZDOBI CZŁOWIEKA?

Mam ostatnio okazję z bliska obserwować pracę aktora nad rolą. Przygotowujemy spektakl na podstawie noweli czy - jak chcą niektórzy - reportażu Władysława Reymonta "Pielgrzymka do Jasnej Góry". Zrobiłem adaptację, jestem współreżyserem, można zatem powiedzieć, że śledzę sprawy od środka. Trwają próby, aktor czyta, mówi, myli się, szuka właściwej interpretacji, ustalamy, jak ma się poruszać po scenie

CZYTAJ DALEJ +